„Każda magia jest dobra”, kolejna część przygód zaradnej czarownicy – prywatnej detektyw Rachel Morgan utwierdziła mnie w przekonaniu, że cykl ten nie spełni moich oczekiwań i nie rozwinie się w kierunku, w którym miałem nadzieję, że się rozwinie. Ale nie skreślę przez to tej powieści. Przede wszystkim dlatego, że – mimo wad – oferuje ona czytelnikowi sporo świetnej, rozluźniającej rozrywki.
Akcja skupia się w zasadzie na kolejnym epizodzie z życia i pracy Rachel Morgan, jej wspólniczki, wampirzycy Ivy, wszędobylskiego Pixy oraz całego kręgu przyjaciół i wrogów głównej bohaterki. Zastajemy ją niedługo po zakończeniu przygód z tomu drugiego. Wiemy zatem, że wpakowała się w niezłe tarapaty związane z pewnym wrednym demonem. Nadal ma kłopoty wynikające z rozprawienia się z przeciwnikiem z części drugiej (wampirem Piscarym). Wciąż także nieustalona jest relacja głównej bohaterki z Trentem Kalamackiem, któremu nie ufa, ale ją fascynuje (być może z racji swego pochodzenia, jak i pewnych zamiarów deklarowanych w stosunku do Rachel). Aby nie było za mało: komplikuje się także sytuacja z chłopakiem głównej bohaterki. Lecz rychło pojawia się pocieszenie. Oczywiście, groźne i fascynujące jednocześnie.
Główną wadą powieści jest jej rozwlekłość. Liczy ona grubo ponad 600 stron, a samej akcji jest w niej może na połowę tego. Autorka skutecznie spowolniła bieg wydarzeń wplatając w fabułę bardzo irytujące (szczególnie dla mnie, jako faceta) opisy. Kiedy Rachel rusza na randkę z pewnym wampirem, opis jej przygotowań, wątpliwości i wahań, a także wpływu tego zdarzenia na relacje z zazdrosną i śmiertelnie groźną Ivy, zajmuje autorce kilkanaście, jeśli nie więcej, stron. A wcale to nie służy jakiemuś ambitnemu pogłębieniu psychologii postaci. I nie jest to jedyny tego typu „przerywnik”. Ten tom to, najbardziej ze wszystkich dotychczasowych, uczta dla wielbicieli paranormali.
To kolejna wada tej powieści. Uczuciowo – cielesne rozterki głównej bohaterki zdominowały całą powieść. Trójkąt, w którym się znalazła Rachel Morgan (kobieta – wampir – wampirzyca), jest jednak dosyć letni w swej intensywności i przeznaczony chyba tylko dla czytelniczek młodych wiekiem i duchem oraz spragnionych takich paranormalnych (z dreszczykiem) uniesień. Mnie natomiast strasznie wynudził i irytował. Szczególnie dlatego, że ta powieść, jeśli chodzi o pozostałą (nie związaną z harlequinowymi wątkami) część, zapowiadała się najatrakcyjniej spośród dotychczas wydanych. Widać bowiem, że autorka – w odróżnieniu od Charlaine Harris – nie kładzie nacisku na epizodyczność kolejnych części przygód swojej bohaterki. Konsekwentnie od pierwszej części buduje intrygę zakrojoną na cały cykl, której kolejne odsłony są coraz atrakcyjniejsze (Piscary, Kalamack, miejsce i znaczenie Rachel w pewnych planach), zaludniane przez nowych interesujących bohaterów (jak pewien łak), zarówno „dobrych” (sprzymierzeńców, czasami szemranych) jak i „złych” (wrogów, niejednokrotnie interesujących). Takie połączenie fantastyki z kryminałem, w wersji bardzo „lajtowej” odpowiadało mi od początku. A zostało rozmyte męczącym wątkiem romansowym, który mógłby być – bez szkody dla powieści (ale, być może ze szkodą dla popularności) – krótszy, a przez to mniej irytujący przez swoją przewidywalność (przynajmniej między Rachel a wampirem) i osłabiającą czułostkowość.
Słabością cyklu jest również w dalszym ciągu główna bohaterka, która – moim zdaniem – albo do najbystrzejszych nie należy, albo autorka konsekwentnie nie daje jej szans na rozwinięcie skrzydeł pod tym względem. Rachel Morgan jest raczej niesiona prądem wydarzeń i miewa olśnienia „w ostatniej chwili”, które sprawiają, że jakoś udaje jej się wygrzebać z tarapatów. O wiele ciekawsze są postacie drugoplanowe, które w dalszym ciągu ratują powieść przed utonięciem w nieznośnych kliszach i to one sprawiają, że czyta się tę powieść bardzo znośnie i z zainteresowaniem (osłabianym rozwlekłością, o której była mowa).
Po lekturze „Każda magia jest dobra” z ciekawością przeczytam kolejny tom, zastanawiając się jak zostanę zaskoczony – mile czy niemile. Autorka balansując między nudnym paranormalem a przyjemnym urban fantasy, stara się chyba zadowolić każdego. Po przeczytaniu tej powieści jednak usatysfakcjonowani mogą być w pełni jedynie wielbiciele „harlequinów z dreszczykiem”.
Autor: Roman Ochocki
Wydawnictwo: Mag
Tytuł oryginału: Every Which Way But Dead
Tłumaczenie: Agnieszka Sylwanowicz
Data wydania: 22 września 2010
ISBN: 978-83-7480-181-2
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195
Rok wydania oryginału: 2008
Liczba stron: 640
Tom cyklu: 3